Walentynkowy Konkurs “Moja Ukochana” dobiegł już końca. W dniu dzisiejszym nadszedł czas najwyższy, aby ogłosić wyniki!
Nie tylko ilość, ale i jakość zgłoszeń była zaskakująca! W pracach widać Wasze pełne zaangażowanie oraz szczerość wyznań, co tylko potwierdziło nas w przekonaniu, że Wasza Miłość do opisywanych Książek jest jak najbardziej prawdziwa! Zdjęcia przedstawiające sposób, w jaki spędzacie z Nimi czas również oglądało się z płynącą z nich Radością! Nie da się ukryć, że wybór był ciężki, lecz wraz z PocketBook, wspólnymi siłami udało nam się wytypować Zwycięzców!
A Szczęśliwcami zostali:
I miejsce – Aneta Antosz
(PocketBook Touch HD Ruby Red + wybrany ebook z oferty wydawnictwa Znak lub wydawnictwa Otwarte spośród ebooków dostępnych na platformie Woblink.com)
II miejsce – Sylwia Waligóra
(rezygnacja z nagrody)
III miejsce – Iza Wyszomirska
(wybrany ebook z oferty wydawnictwa Znak lub wydawnictwa Otwarte spośród ebooków dostępnych na platformie Woblink.com)
Zgodnie z regulaminem konkursu, w przypadku gdy jeden ze zwycięzców rezygnuje z nagrody, przypada ona kolejnej osobie wybranej głosami jury.
Wyróżnienie – Ewa Warwas
(wybrany ebook z oferty wydawnictwa Znak lub wydawnictwa Otwarte spośród ebooków dostępnych na platformie Woblink.com)
Z całego serca gratulujemy zwycięskiej Trójce, jak i wszystkim Uczestnikom Konkursu!
Chciałbym również podziękować firmie PocketBook za ufundowanie nagrody głównej oraz platformie ebookowej Woblink.com, za dodatkową nagrodę w postaci wybranego, darmowego ebooka dla całego podium!
1. miejsce – Aneta Antosz
„Czasami nie wiadomo, czego się szuka, dopóki człowiek tego nie znajdzie” – tym „czymś” dla mnie jest książka Jo Nesbø „Pierwszy śnieg”. Książka ta z wielką przyjemnością i zaskoczeniem rozbudziła we mnie dobrowolne, wewnętrzne poczucie „MUSZĘ” przeczytać kolejne części tej kryminalnej powieści, których łączy postać Harrego Holle. Cykl o zgorzkniałym norweskim policjancie, który ma nie tylko problemy z alkoholem ale także z relacjami społecznymi od pierwszej pochłoniętej strony wzbudziła we mnie ogromną fascynację….. no cóż… po prostu „ten typ tak ma”. A jak dodam do tego jeszcze fakt, że ON – TEN TYP pomimo wielu swoich osobowościowych uchybień trafia na ślad przestępstwa i zwijając kłębek wielu sprzecznych emocji i faktów na ostatnich stronach rozwiązuję niebanalną krwistą zagadkę z bałwanem w tle to moje osobiste zauroczenie staje się bardziej oczywiste.
Moje codzienne macierzyńskie życie, które wyznaczone jest stałymi godzinami posiłku, długim bujaniem przed spaniem i budowaniem drewnianej wieży dla mojego synka przeplatam wciągającym tekstem, który został w sprytny i genialny sposób spisany przez znakomitego autora. Liczy się każda strona, każde zdanie, wyraz czy znak interpunkcyjny…. Dlatego więc moje cudowne, ale i monotonne życie macierzyńskie równoważę kryminalną powieścią, morderstwem, zagadką, historią trzymającą w napięciu i …. zaskakującym finałem. A potem pojawia się ta myśl… Jak mogłam nie zauważyć tego kto zabił, kto jest odpowiedzialny za to, że w każdej wolnej chwili, w każdym miejscu i o każdej porze muszę i chcę przeczytać kolejne strony. Uwielbiam swoje życie, a kryminały Jo Nesbø … po prostu są już jego częścią. To tak jakbym bawiła się w kotka i myszkę nie tylko ze swoim dzieckiem.
Choć okazało się, że „Pierwszy śnieg” jest już kolejną częścią słynnych kryminałów to zaczynam zabawę od początku. W mojej głowie dostrzec można „antylopę gnu bezlitośnie wciąganą do rzeki przez krokodyla”. I z wielką przyjemnością całkowicie się temu poddaję i bardzo mi się to podoba!
2. miejsce – Sylwia Waligóra
“Tysiąc pocałunków” Tillie Cole
Przez większość czasu postrzegam swoje życie jako wyzute z radości, wciąż przepełnione smutkiem, zmartwieniami i nie mającymi kresu problemami. Dlatego byłam zaskoczona moją reakcją po przeczytaniu książki “Tysiąc pocałunków”, którą początkowo postrzegałam jako ckliwą opowieść o miłości nastolatków, których rozdzieliła śmierć. Bardzo się wówczas myliłam, gdyż “Tysiąc pocałunków” jest przede wszystkim historią o radości życia, o umiejętności dostrzegania jej w każdym, nawet najbardziej błahym aspekcie naszej rzeczywistości, która wręcz emanuje pięknem. Warto przeczytać książkę Cole, ponieważ być może refleksja nad tą lekturą pozwoli czytelnikowi odnaleźć w prozie codzienności tę ulotną, a jednak istniejącą cząstkę piękna oraz przebrzmiałe echo nadzieji, które dają radość życia. Dzięki tej lekturze nieco inaczej spoglądam na swoje życie i chociaż nie stoję na progu śmierci – jak bohaterka książki (taką przynajmniej mam nadzieję) – to powoli uczę się dostrzegania tej jaśniejszej strony rzeczywistości. Lektura wspominanej książki wywołała u mnie ogromne wzruszenie oraz burzę emocjonalną – od gniewu, smutku, współczucia do tłumionej radości – i w żadnym jej momencie nie pozostałam obojętna, a właśnie ładunek emocjonalny jest dla mnie niemal najistotniejszym aspektem czytania!
“Tysiąc pocałunków” zauroczyła mnie, rozkochała mnie w sobie, a to cudowne uczucie towarzyszy mi do dzisiaj, chociaż minęło bardzo dużo czasu odkąd skończyłam lekturę. Każdy z nas ma taką książkę, której wspomnienie wywołuje radość, sentyment, czy prowokuje do rewizji własnego życia, jakiejś jego cząstki. Dla mnie “Tysiąc pocałunków” to nie tylko historia, zbiór liter – to wspomnienie tego, że świat może być piękny, jeśli tylko zdołamy się na to piękno otworzyć! Mnie się to w pewnym sensie udało – może i Ty drogi Czytelniku powinieneś otworzyć słój z tysiącem pocałunków?! Jestem pewna, że nie będziesz rozczarowany!
3. miejsce – Iza Wyszomirska
A ja chcę polecić Wam niedawno przeczytaną przeze mnie książkę Huberta Fryca “Szeptać”, która oczarowała mnie swoją formą, słowem, klimatem i przekazem. Na pewno będę wielokrotnie do niej wracać, bo jest tego warta. 😊
Mamy rok 2013, 30-letni Michał mieszka w nowoczesnym budynku, ale nie czuje się w nim jak u siebie, czegoś mu brak. Gdy wyjeżdża na wieś do starego domu dziadków, podczas porządków na strychu znajduje walkmana i zagubione ponumerowane state kasety magnetofonowe. Na owych kasetach zapisane zostały wspomnienia, które snuł dziadek Franciszek przed niemal dwudziestu laty. Michał odsłuchuje kasety i przypomina sobie tamte wyjątkowe wakacje, podczas których poznał swoją przyszłą żonę. Mężczyzna boi się zrealizować swoje największe marzenie. Czy powrót do przeszłości mu w tym pomoże?
Hubert Fryc zabrał mnie we wspomnienia do dzieciństwa głównego bohatera. Akcja toczy się naprzemiennie – raz jesteśmy w 1995 roku, by za chwilę przenieść się do roku 2013. Snuje opowieść o prawdziwym domu. Czytając, musiałam co chwilę przystanąć, aby zastanowić się czy i ja mam taki stosunek do swojego mieszkania? Czy podobnie jak bohaterowie szanuję go? Czy mogę powiedzieć, że dom to moje miejsce w świecie? Czy kocham go, utożsamiam się z nim? Zapewniam, że te i inne pytania będą kołatać się Wam po głowie w trakcie niniejszej lektury. Książka traktuje nie tyle o przysłowiowych czterech ścianach domu, co o jego duszy, duchach i ludziach go zamieszkujących.
Autor w interesujący sposób nakreślił relacje na linii ojciec-syn i dziadek-wnuk. Zwłaszcza ta druga relacja zatrzymała mnie na dłużej i sprawiła, iż z ogromnym zaangażowaniem śledziłam to wszystko, co rozgrywało się na kartach książki. Fryc podkreśla jak istotna jest pielęgnacja rodzinnych więzi i tradycji, które gdzieś po drodze w naszym zabieganiu gubimy oraz to, że marzenia należy spełniać. Trzeba doceniać to, co mamy, bo później możemy tego żałować.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, z jaką wrażliwością autor snuje swoją opowieść. Ta wrażliwość wyczuwalna jest niemal w każdym zdaniu i słowie. To nie jest zwykła książka jakich wiele. Ona urzeka i sprawia, że chce się pozostać z nią jak najdłużej.
Autor zadbał o każdy szczegół, naprawdę postarał się, aby dopracować swoją powieść w najdrobniejszym detalu. Zachwyca plastycznymi opisami. Używa przy tym słownictwa, które nie zawsze możemy spotkać w potocznym języku. Z niektórymi z nich spotkałam się po raz pierwszy. Za przykład mogę podać tu słowo: podsiębitka.
“Szeptać” to powieść o więzach rodzinnych, o tradycji, o różnicach pokoleniowych, walorach wsi, ale nade wszystko o domu przez duże D. Przy tej lekturze z pewnością można się wyciszyć i odprężyć po ciężkim dniu. To niezwykle klimatyczna opowieść przepełniona magią, nostalgią, w której szepczą cztery ściany starego rodzinnego domu. Wejdźcie i poczujcie to wszystko, co chce Wam wyszeptać przeszłość. 😊